Optymizm pesymisty...

          Podobno optymista, to źle poinformowany pesymista. Ubiegłoroczny urlop był naprawdę trudny, ale mówiąc prawdę w ogóle go nie było. W pewnym mieszkaniu znajdującym się na parterze kamienicy czynszowej kapała  sobie woda. Kapała przez kilka lat i nie było by problemu, ponieważ zawsze znalazła sobie drogę do gruntu. Jednak czerwiec i początek lipca był wyjątkowo mokry i to był pierwszy powód. Drugi, to że woda kapała sobie pod podłogą na folię o ironio nazywaną warstwą przeciwwilgociową. Gdy zapadła się podłoga w łazience, kuchni i przedpokoju nie było odwrotu. Remont zaczął się bardzo obiecująco. Ekipa fachowców stwierdziła, że wystarczy zerwać drewniane podłogi pokryte wykładzinami, położyć wylewkę betonową, na nie płytki i po sprawie. W dodatku mieszkanie było ubezpieczone i koszty powinny być minimalne. Przewidując dwukrotnie większy czas na wykonanie robót zacząłem myśleć o wypoczynkowej końcówce urlopu. Już pierwszego dnia po zdjęciu drewnianych podług, wiedziałem, że z urlopu przysłowiowe nici. Pomieszczenia nie są podpiwniczone i po zdjęciu podłogi pojawiła się lekka zgroza. Na około 30 cm warstwę gliny nasypano 15 cm żużla i położono na legarach deski. Tak się kiedyś budowało stwierdził inżynier nadzoru budowlanego. Przegniłe legary też zostały usunięte i zaczęło się kopanie przeszło 40 cm głębokości wielkiego dołu. Wykopanie takiego dołka pod trzema pomieszczeniami zajęło robotnikom prawie dwa dni. Nawiezienie piachu i wylanie pierwszej wylewki zajęło następne dwa. Po dwóch dniach wiązania betonu przyszedł czas na grubą folię budowlaną, styropian, lekkie zbrojenia siatkowe i drugą wylewkę. Teraz miało nastąpić najgorsze. Tydzień bezczynności, tydzień czasu na wiązania betonu, jak powiedział fachowiec od betonu. Powiedział tak zapewne dla podkreślenia, że tydzień to czas a nie długość.  Nie używam określeń typu …miesiąc czasu…, …w mieście Krakowie… To ostatnie można by wytłumaczyć zaszłościami z okresu wczesnego komunizmu.  Gdy tysiące chłopów przechodziło metamorfozę w robotników, odwiedziny miejsca urodzenia i spotkania z rodziną czy sąsiadami musiały owocować chęcią pochwalenia się, że mieszka się w mieście a nie na wsi. W dodatku nie chodziło o ewentualną pomyłkę z powodu istnienia wsi o nazwie Warszawa. cd...

Tomasz Heilig  ©  2023
Copyright © 2014
Designed by Free CSS Templates |
Darmowe Szablony