Kiedy pojawiały się pierwsze magnetofony szpulowe „Melodia” nie było
szans na kupienie takiego „cudeńka”. Jednak, gdy sąsiad (później został
ambasadorem Polski w Iraku) kupił ZK 120 i nie była mu potrzebna słynna Tonetka, czyli magnetofon „Tonette”, nie było chwili do stracenia.
Nagrywać można było z audycji III Programu Polskiego Radia, nadawanego
na falach UKF w godzinach od szesnastej do osiemnastej z minutami.
Polskie Radio uprawiając indoktrynację młodzieży, wychowywało w „duchu
socjalizmu” jednocześnie odtwarzając zagraniczne przeboje. Drugim
źródłem muzyki zagranicznej była sobotnia lista przebojów prowadzona
przez Panów Piotra Kaczkowskiego, a później Marka
Niedźwiedzkiego. Resztę dnia wypełniały polskie utwory „big bitowe”
i muzyka folkloru dla rządzących. Niektórym, może łza zakręci się w oku,
ale ja dziękuję Bogu za radość dzisiejszych dni. Dni pełnych muzyki,
swobodnego dostępu do dowolnego jej gatunku i możliwości, a raczej
wolności wyboru. Wróćmy jednak do przeszłości. Już od pewnego czasu pojawiały się informacje o dwóch
głośnikach i jakimś nowym systemie stereo. Jednak nadal królowały „zetki”,
czyli magnetofony: ZK 120, ZK 125 (dwuścieżkowy), później ZK140 i ZK 145
(czterościeżkowy).
Nadchodziła epoka STEREO. Kiedy to było?
Wszystko jakby ruszyło z miejsca, jakby zaczęło pojawiać
się światełko w tunelu. Nareszcie można było nacieszyć się efektami
stereo. ZK 240 i ZK 246 przeszły do legendy. Grały i bawiły na tysiącach
„prywatek”. To mniej więcej te same lata, w których pojawia się gramofon
„Artur”, następnie „Daniel”. Zaczynamy słuchać płyt i fascynować się
stereofonią. Nikomu nie przeszkadza moc wzmacniaczy dochodząca do
zaledwie 10 W, a odstęp między sygnałem i szumem
w płycie winylowej na poziomie (38-42) dB nikomu nie przeszkadzał,
po prostu słuchaliśmy muzyki, a nie jakości.
Kiedy to było?
Jakże wspaniale brzmiał Kraftwerk czy Electric Light Orchestra. Szok po usłyszeniu „The Dark Side of the Moon” zespołu Pink Floyd, niektórym pozostał do dzisiaj. Wrażenia z pierwszego słuchania The Doors, Led Zeppelin, Deep Purple, Jimi Hendrixa czy Johna Mayalla, zostawiły ślad na całe życie.
Właśnie odwiedzałem w Bielsku Białej mojego Wujka,
gdy na jego biurku zobaczyłem to japońskie „cacko”. Malutkie,
zgrabniutkie, prześliczne cacuszko, które grało i nagrywało, ale nie
miało dwóch szpul na taśmę. Taśma była w KASECIE! Parafrazując Wojciecha
Młynarskiego …cóż to się działo, pół świata oszalało…, a później cały. Szpulowce poszły w zapomnienie, nastała era kasetowców. Otwierały ją MK
122 i MK 125, udane konstrukcje Thomsona w nieudanej
wersji ZRK (Zakłady Radiowe Kasprzaka). Swoją drogą, gdy zobaczyłem w Technisches Museum Wien radio „Szarotka” produkowane przez ZRK, byłem
bardzo zaskoczony. Jednak moje zaskoczenie było jeszcze większe, gdy
odczytałem podpis na fiszce – Radio Siemens. Cóż pomyłka, lub
brak wiary, że Polacy mogli wyprodukować przenośne radio lampowe z zasileniem
bateryjnym.
Kiedy to było?....
[cd.]
Copyright © 2014 Designed by Free CSS Templates | Darmowe Szablony